Ponad 30 kilometrów liczy kolejka ciężarówek do granicy z Ukrainą. Kierowcy muszą czekać nawet 140 godzin na odprawę. Od kilku dni przy przejściach w Dorohusku i Hrebennem protestują polscy przewoźnicy.
W sobotę na odprawę w Dorohusku trzeba było czekać 55 godzin, a w Hrebennem aż 140. Kolejka sięga 34 kilometrów.
Protest polskiej branży transportowej trwa od poniedziałku. Przedsiębiorcy domagają się ograniczenia konkurencji ze strony ukraińskich firm.
Co godzinę przepuszczają jedną ciężarówkę w tę i drugą stronę na przejściu w Dorohusku i Hrebennem, natomiast w Korczowej blokowany jest tylko ruch w kierunku Ukrainy, wjazd z Ukrainy nie jest ograniczany.
Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych tłumaczy, że Unia Europejska zwolniła ukraińskich przewoźników z konieczności posiadania jakichkolwiek zezwoleń. A do doprowadziło do zalania polskiego rynku tamtejszymi ciężarówkami.
- Ukraińscy przewoźnicy nie mają absolutnie żadnych ograniczeń. Są zwolnieni z wielu opłat i wykonują przewozy zarówno wewnątrz naszego kraju, jak i pomiędzy Polską a innymi krajami Unii Europejskiej, co jest niezgodne z wcześniejszymi ustaleniami. Niestety, służby kontrolne nie są w stanie sprawdzić całego potoku pojazdów z Ukrainy. To wszystko powoduje brak równowagi konkurencyjnej- zauważa.
W czwartek, 9 listopada minister infrastruktury Andrzej Adamczyk oraz jego ukraiński odpowiednik Oleksandr Kubrakow dyskutowali na temat tej trudnej sytuacji na granicy. Po spotkaniu w mediach społecznościowych pojawił się oficjalny komunikat ukraińskiego resortu. „Ukraina szanuje prawo do protestu i jest gotowa na konstruktywny dialog w celu rozwiązania sytuacji. Kładziemy to wielokrotnie na wszystkich poziomach” – zapewnił ukraiński resort. W rozmowach z protestującymi uczestniczy też wojewoda lubelski Lech Sprawka.
Przewoźnicy mają pozwolenie na protest do 3 stycznia. Jeśli ich postulaty zostaną wysłuchane, zakończą go wcześniej.